Praca zdalna
Zapewne wiele razy słyszałeś wśród znajomych, jak bardzo chcieli by móc pracować z domu mówiąc, że jest to wymarzony, czy wręcz idealny sposób wykonywania pracy. Jakie są moje doświadczenia? Jakie wnioski? Czy praca zdalna naprawde jest taka “super”? I czy jest to tryb pracy dla każdego? Zapraszam do zapoznania się z moim punktem widzenia.
Na początek warto po krótce wspomnieć czym w ogóle jest praca zdalna. To nic innego, jak wykonywanie swoich zawodowych obowiązków z domu czy innego miejsca, zamiast z pracowego biura. Jeżeli pracujesz na laptopie, to w zasadzie całe środowisko pracy masz przygotowane i jest mobilne, czyli przenośne - gdziekolwiek nie wybierzesz się z laptopem, tam śmiało możesz wykonywać tą samą pracę. Także obecność codzienna w biurze nie jest koniecznością z punktu widzenia wykonywania zaleconych zadań. W niektórych projektach istnieją jednak pewne ograniczenia np. pracując dla banku, możemy mieć problem natury bezpieczeństwa. Jeżeli chodzi o dostępy do lokalnych zasobów firmy, często stosuje się VPN, czyli szyfrowanie połączenia np. z biurowym serwerem danych. Także w większości przypadków da się to zrobić bezpiecznie, a w niektórych przypadkach, nie jest to w ogóle potrzebne. Niestety nie każdy zawód ma taką możliwość, jest to związane ze specyfiką pracy, czyli innymi słowy tym, w jaki sposób dana praca jest wykonywana. Trudno wyobrazić sobie ekspedientkę sklepu np. żabki, która miała by sprzedawać towary z domu. Może i jest to możliwe, o ile miała by ogromną przestrzeń do przechowywania towarów w domu, natomiast z punktu widzenia zmiany trybu, pracując raz w jednym miejscu, raz w drugim jest to totalnie bez sensu. Narzędziem pracy programisty jest komputer, najlepiej laptop, wtedy można pracować z każdego miejsca na ziemi, byle z dostępnem do internetu i prądu.
Z praca zdalną, a konkretnie z możliwością skorzystania z niej, miałem przyjemność już w pierwszej pracy, o ile dobrze pamiętam - w przeciągu pierwszyego roku. Czasami pojawiał się problem, kiedy spodziewałem się np. kuriera lub wizyty administracji w mieszkaniu, musiałem brać tego dnia wolne, co rzecz jasna niosło za sobą negatywny wpływ, chociażby na pensję czy realizację zadań - w końcu klient czeka… Następnie po uzgodnieniu z szefem i klientem, uzyskałem zgodnę na pracę zdalną “na żądanie”. Co to miało znaczyć? W sytuacji, kiedy potrzebowałem być w domu w związku z jakimiś prywatnymi sprawami, które nie wymagały mojego zaangażowania przez cały dzień, a przemieszczanie się z miejsca na miejsce znacznie rozbiło by dzień, mogłem wziąć laptopa i wykonywać pracę z domu. Mając ten “magiczny przywilej”, nie korzystałem jednak z niego zbyt często. Jestem typem extrakwertyka, czyli osoby, która uwielbia kontakt z ludźmi i na tamten moment nie wyobrażałem sobie by spędzać całe dnie/tygodnie/miesiące w odosobnieniu. Początkowo byłem podekscytowany tą możliwością i miałem wrażenie, że to jest idealny sposób pracy, w jaki chciałbym pracować. Jednak brak odpowiedniego miejsca do pracy utrudniało mi znacznie skupienie się nad wykonywanymi zadaniami - dlatego nie korzystałem z tego, kiedy nie musiałem. Zdecydowanie wybierałem dostosowane do moich potrzeb biuro pracowe, niż mało wygodne miejsce w domu, szczególnie, że mogłem tam porozmawiać z ludźmi z różnych branż (biuro znajdowało się w dużym budynku, gdzie stacjonowało wiele przeróżnych firm).
W kolejnym miejscu pracy również miałem taką możliwość, jednak zniechęcony poprzednimi doświadczeniami nadal unikałem pracy zdalnej i korzystałem wyłączie wtedy, kiedy musiałem. Po upływie czasu zacząłem się zastanawiać, dlaczego tyle osób tak bardzo chwali ten tryb pacy zdalnej. Przecież mogę, ale nie korzystam, bo przynosi mi to więcej strat, niż korzyści. Analizując swoje domowe miejsce pracy zdalnej stwierdziłem, że wynajmowany pokój, w którym mam biurko i łóżko, nie jest odpowiednim miejscem do pracy zdalnej.
Stwierdziłem wtedy, że przydał by mi się osobny pokój, takie własne “biuro”, gdzie mógłbym stworzyć własną strefę do pracy i nauki. Niedługo po tym, okazało się, że w mieszkaniu, w którym wynajmuje pokój, zwolni się jeden z pokoi. Nie czekając długo, wynająłem ten pokój i urządziłem z niego swoje małe biuro. Akurat był to okres pandemii, więc praca zdalna była nawet koniecznością. Rozgraniczenie miejsca relaksu, z miejscem pracy to był strzał w dziesiątkę! Początkowo brakowało mi pogawędek czy “śmieszkowania” z kolegami w pracy. Były podejmowane próby utrzymania kontaktu przez różne komunikatory, jednak stwierdziłem, że bardziej mnie to rozprasza, niż pomaga. Chwilę później zacząłem wyciszać kanały i zaglądać tam “od czasu do czasu”. To był czas, kiedy postanowiłem skupić się nad sobą, a konkretnie nad rozwojem zawodowym. Zauważyłem, że znacznie lepiej wychodzi mi praca mojego biura, ponieważ nikt mnie nie rozprasza i nie zagaduje bez konkretnego powodu. Dodatkowo kolejnymi plusami było to, że nie muszę tracić czasu, nerwów i pieniędzy na dojazd do biura. Dzięki temu odzyskałem co najmniej 45 minut dziennie, który mogłem zadysponować na cokolwiek innego - petarda! Myślę, że szczególnie dla kobiet, ten zaoszczędzony czas wynosiłby co najmniej 2x tyle, ponieważ nie musiały by się malować i “stroić”, przecież to ogromna ilość zaoszczędzonego czasu!
Idąc dalej, można by pomyśleć - po co się ubierać, skoro i tak siedzimy w domu. Znamy historię osób, które nie prasują koszulki czy pracują nawet w piżamie. Faktem jest, że to też kolejna oszczęśność odrobiny czasu i w niektórych przypadkach nawet nerwów, jeżeli nie lubisz prasować ;). Zdarza się, że kilka razy dziennie są organizowane różne spotkania - “calle”, gdzie teoretycznie możemy mieć wyłączoną kamerkę, osobiście jednak lubie podtrzymywać odrobinę ludzkich relacji i zawsze tą kamerkę włączam, moim zdaniem społecznie niesie to przyjemną wartość, kiedy widzimy osobę z którą rozmawiamy, a szczególnie, kiedy ta osoba emanuje energią i uśmiechem! Dlatego podchodzę do tej sprawy odrobinę inaczej, codziennie rano wykonuje swoją “rutynę”, o której pisałem w poprzednich postach i przygotowuje się do pracy tak, jakbym miał iść do biura, do ludzi. Czyli codziennie wyciągam z szafy pachnącą koszulkę, prasuję ją, ubieram się, ogarniam włosy, myje zęby po śniadaniu i psiukam się perfumami. Kiedy wchodzę do swojego biura, zakładam “biurowe kapcie”, w ten sposób, tym drobnym sygnałem, akcentuję, że znajduje się w strefie pracy, skutecznie odgraniczając się od strefy relaksu. Przygotowany w ten sposób siadam, lub staję przy swoim elektrycznie regulowanym biurku i jestem gotowy do działa, by z energią i uśmiechem zacząć pracę. Mimo tego, że brzmi to odrobine dziwnie, to muszę przyznać, że działa rewelacyjnie, zdecydowanie polecam! Jednak psychologia odgrywa ogromne znaczenie w każdym aspekcie naszego życia :)
Problem może pojawić się, kiedy w domu są dzieci. Znam również historie, gdzie dzieci skutecznie walcząc o atencję starają się za wszelka cenę zabrać uwagę, co skutecznie potrafi rozproszyć i odciągnąć od pracy. Na ten moment jeszcze nie mam dziecka (chociaż już jest w drodze), to staram się przygotować, chociażby poprzez odpowiednie rozgraniczenie strefy prywatnej od zawodowej, słuchawki z funkcją wygłuszania dźwięków i drzwi z zamkiem, to będzi ciekawe doświadczenie! Już za kilka miesięcy się przekonam, czy będzie to tak prostę, jak sobie to w tej chwili wyobrażam ;)
Dziękuję za poświęcony czas, mam nadzieję, że ten post w jakimkolwiek stopniu przyda Ci się. Jeżeli masz jakieś pytania, śmiało zapraszam do kontaktu! Jest pięknie! :)